Co tu znajdziecie? Sprawdzone i przetestowane eko-przepisy jako alternatywę dla środków dostępnych w sklepach oraz moje prywatne odkrycia, refleksje i rekomendacje. Zapraszam!
niedziela, 25 kwietnia 2010
Chemia w kosmetykach
Przeczytałam książkę "Świadome zakupy.." opisaną w jednym z poprzednich postów i przejrzałam wszystkie moje kosmetyki, o których miałam dobre zdanie.
Uwaga! Wszystkie moje kosmetyki zawierają szkodliwe konserwanty:
- parabeny: metylparaben, etylparaben, butynparaben, propylparaben - często kilka naraz lub
- katon CG - metyloizochlorotiazolina i metylochlorotiazolina
Konserwanty w kosmetykach są konieczne z prostego powodu - żeby kosmetyki nie psuły się w krótkim czasie, mogły leżeć wystarczająco długo na półkach i nie jełczały po dwóch użyciach (za każdym razem kiedy nabieramy palcem krem - wprowadza się do tego kremu armię bakterii). Ma to sens.
Z drugiej strony czym są parabeny? To substancje uczulające, które mogą powodować zapalenie skóry lub inne problemy dermatologiczne. W 1998 roku został opublikowany raport o estrogenopodobnym działaniu parabenów - w badaniach nad guzami piersi w każdej próbce odkryto śladowe ilości parabenów.
Z trzeciej strony w kosmetykach są tylko niewielkie ilości parabenów, które teoretycznie nie powinny szkodzić.
Kto z nas jednak używa tylko jednego kosmetyku? :) To mieszanka różnych substacji z szamponów, żeli pod prysznic, odżywek, peelingów, itp, itd parujących w gorącej wodzie, wchłanianych przez otwarte pory skóry i wdychanych do płuc przez lata może zaszkodzić.
Oczywiście parabeny to nie wszystko - do tego dochodzą:
- substancje zapachowe - aceton, benzaldehyd, octan benzylu, alkohol benzylowy, kamfora, etanol, octan etylu, limonen, linalol, chlorek metylenu, alfapinen, gammaterpinen, alfaterpineol i inne
- substancje ułatwiające wchłanianie - związki jonowe (laurylosiarczan sodu, karboksylan sodu, hialuronian sodu, askorbinian sodu), rozpuszczalniki (aceton/propanon, etanol, limonen, glikol polietylenu/PEG, glikol propylenu/PPG, ksylen, acetamid, trichloroetanol), estry kwasów tłuszczowych (octan butylu, sebacynian dietylu, octan etylu, izopropyl, metyl i związki sorbitanu), kwasy tłuszczowe (kwas kaprynowy/dekanowy, kwas mlekowy, kwas linolowy, kwas linolenowy, kwas oleinowy, kwas palmitynowy), substancje wiążące (liposomy, naftalen, klasyczne i niejonowe środki powierzchniowo-czynne i nonoksynol)
Jeśli spojrzymy na etykietki naszych kosmetyków, to każdy z nich składa się z 10, 15 różnych substancji. Każdego dnia używamy wielu z tych buteleczek wierząc, ze pielęgnujemy nasze ciało. Nic bardziej mylnego. I nie ma znaczenia cena kosmetyku - w moim zestawie mam produkty od 7 zł do 100 zł za buteleczkę. I okazuje się o ironio, że każdy zawiera szkodliwe substancje.
Dwa produkty wydają się być ok - to:
- żel aloesowy do ciała, który kupiłam w Indiach (zawiera ponad 99% aloesu i jakis konserwant, ale nie wiem jaki :)))) i zagęszczacz - nie wiem jaki :))))
- sztyft dezodorant z ammonium alum (siarczan glinowo krzemowy) - ale na temat tych naturalnych sztyftów też są różne opinie. Pod wpływem potu lub wody siarczan rozpada się na swoje składowe, które raczej nie wnikają w skórę. Może ktoś ma więcej info na ten temat?
Wrzuć na Facebook'a Dodaj link do swojej strony Bez chemii - start
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz