
Kilka dni temu mój parapetowy lubczyk został brutalnie zaatakowany przez sokożercze mszyce. W ramach akcji Uwolnij lubczyk - przystąpiłam do działania i codziennie lub nawet częściej polewałam mszyce rozcieńczonym sokiem z czosnku.
Nie powiem, żeby działania te odniosły spektakularny skutek, ale jakiś tam odniosły. Natomiast dużą poprawę widać po zaangażowaniu się Bartka, który mszyce z pędów pościągał, a resztę spłukał wodą. Chwilowo lubczyk jest na rekonwalescencji i nabiera sił.
A mszyce przeniosły się na bazylię, która właściwie od początku, czyli od przyniesienia jej ze sklepu, była w marnej kondycji. Teraz to już ledwo zie. Jej polać czosnkiem nie bardzo mogę, bo bazylia w ogóle nie lubi mieć mokrych liści.
Z dobrych wieści - szczypiorek rośnie bez przerwy, jest nie do zdarcia :)
Wrzuć na Facebook'a Dodaj link do swojej strony Bez chemii - start
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz